Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Marzec 2008

W niedzielę odbyło się małe święto futra. Klub Miłośników Kotów z Biszkeku zorganizował wystawę lokalnych sierściuchów w budynku Rosyjskiego Teatru Dramatycznego. Przybyło około 60 kocurków. Atmosfera wystawy była rewelacyjna, prawie że rodzinna, a w powietrzu unosiła się sierść. Muszę się pochwalić, że wygrał mój faworyt – kot Żorż, numer 57. Znawcą nie jestem, upatrzyłem sobie po prostu najgrubszego. Była również sympatyczna para kotów o podobno unikalnym szynszylowym futrze. Kociak taki kosztował 850$. Poza bezwłosymi sfinksami wszystkie koty cieszyły oko i wprowadzały w nader sympatyczny nastrój. Podczas zawodów w kategori szetland, płeć kotka, wystąpił mały problem, gdyż wkradł się do stawki pewien kocur i zajął drugie miejsce. Słowa jednak komisja musi dotrzymywać, i za drugie miejsce zgarnął 5kg suchej karmy oraz dyplom za kategorię żeńską. Nie było widać aby jego kocie męskie ego jakoś ucierpiało na owym fakcie.

Wystawę otwarto o godzinie 9.00, ja zjawiłem się trzy godziny później, zamknięcie nastąpiło o 17.00. Niestety wspomniane trzy godziny spóźnienia zaowocowały tym, że niektóre koty były poddenerwowane, inne spały, lub chowały się pod kocyki, poduszki i temu podobne. Poddenerwowanie powodowały dzieci i flesze od aparatów. Większość dzieci miala aparaty, więc się sumowało niejako. O ile dziesięciolatki w miarę obchodziły się z futrzakami, to młodsze wyglądały jak mali poszukiwacze nożyczek aby kotku oczy wydłubać. Szarpały klatkami, jakimiś patyczkami próbowały odwrócić kota do zdjęcia…zdecydowanie do zabaw z dziećmi bardziej psy się nadają. Taki piesek odgryzie dziecku rączkę i będzie miało nauczkę na przyszłość. Choć kotek oczko może wydrapać…

Read Full Post »

 

   21 marca obchodzone jest Święto Wiosny – centralno-azjatycki Nowy Rok. Obecnie w Biszkeku panuje pogoda nader sympatyczna, temperatura podczas dnia przekracza dwadzieścia stopni, a nocą nie spada poniżej dziesięciu. Drzewka się zielenią, ptaszki ćwierkają, kwiatki kwitną, po prostu Nowy Rok Wegetacji dla Kirgistanu się rozpoczął. W ten dzień tradycyjnie na Ипподроме odbywają się pokazy narodowych sportów Kirgistanu i jego sąsiadów. Spod Filharmonii do stadionu dostać się możemy marszrutką numer 136. Architektonicznie budowla nie powala na kolana, trybuny tez nie z specjalnie duże, ale za to mamy wspaniały widok na góry, nieprzysłonięte wielką płytą, elektrociepłownią czy innym spichlerzem zbożowym. Zawody były bardzo dobrze obstawione przez milicję i wojsko na wypadek zbytniego podniesienia się emocji sportowych wśród kibiców. Dane nam było zobaczyć tylko jeden rodzaj zmagań sportowych, a mianowicie Улак-Тартыш zwany też Кок-Оруу. Jest to znane wszystkim z Rambo III wrzucanie kozła do okręgu. Mamy dwie drużyny na koniach – aktywna część przedstawienia, pięć okręgów i martwego kozła – nader pasywna część przedstawienia. Boisko wymiarami przypomina piłkarskie, wzdłuż dłuższych boków mamy bandy, teren za „bramkami” ograniczony linią. Boisko podzielone jest na dwie połowy. W centralnym okręgu rozpoczyna się gra i jest ona w tym miejscu wznawiana po zdobyciu gola. Okręgi umieszczone w środku każdej połowy służą do wznawiania gry po aucie (wyjechanie konikiem za linię końcową). Bramką jest mały okrąg, wersja tańsza boiska, lub studnio-kopiec zrobiony z opon od ciężarówki, wersja de lux. W grze bierze udział ok. 10 koników i tyleż samo jeźdźców. W trakcie gry zawodnicy mogą się zmieniać. Nie że przechodzą metamorfozę i stają się wegetarianami z GreenPeace, tylko przy urazach, zmęczeniu swoim lub konia (raczej nie to ostatnie) zjeżdżają do boksu. Ilość zmian jest chyba nieograniczona. Ogólnie wygląda to jak połączenie polo, rugby, hokeja i bitwy średniowiecznej. Końcowy efekt jest rewelacyjny. Jeden z bardziej emocjonujących i dynamicznych sportów jakie dane mi było oglądać na żywo. Nawet truchło kozła wydaje się ożywać podczas gry. Do tego umiejętności jeździeckie zawodników powalają na kolana; często nie tylko widzów, ale i konie. Polecam odwiedzającym Azję Centralną!

 

   Z innych zabaw wspomnieć należy o Кызы-Кумай – dziewczyna ucieka na koniu, chłopiec goni ją na koniu. Gra dobiega końca, gdy chłopiec dogoni dziewczynę i pocałuje. Lub zgwałci, nie pamiętam dokładnie. Zależy to chyba do tego,czy zawody emitują po czy przed 23.00:). Mamy jeszcze Тыйын-Энмей – z biegnącego konia jeździec musi podnieść z ziemi kopiejkę, oraz Эрегиш – dwóch jeźdźców się napieprza, takie zapasy na koniach.  Przegrywa ten, kto spadnie. Niestety tych sportów nie było nam dane zobaczyć.

   6000 kilometrów stąd, za dwoma wyznaniami, za kilkoma mniej lub bardziej rozwiniętymi kulturami odbywają się Święta Wielkanocne, czas zadumy, czas Zmartwychwstania. I o owym procesie chciałbym trochę po rozważać w sportowo-lokalnych klimatach. Na chwilę chciałbym do piłki się przyczepić. Otóż może być ona zrobiona z kozła, barana czy nawet cielaka. Tak napisało Lonely Planet. Ciekawe czy wersje żeńskie tych zwierzaków mogą brać udział w zabawie… Jak widać, piłkę robimy z tego co mamy pod ręką. Bierzemy zwierzaka, wybebeszamy, obcinamy głowę i voila. Warto może by sprawdzić, czy po lekkich modyfikacjach sport ten przyjął by się Europie. Przeciętnemu mieszkańcowi Starego Kontynentu brakuje zdolności jeździeckich, ale za wszelakimi piłkami biegamy od dzieciństwa. Pamiętam z moich lat wczesnomłodzieńczych, że po zabiciu różnych zwierzaków hodowlanych dostawało się ich wnętrzności mogące za piłkę służyć, a to pęcherz świnki, a to zbiorniki balastowe karpia, a to czaszkę gdzieś się znalazło i w mini-rugby można było pograć. Drzwi do świata wypchanych zwierząt były trochę zatrzaśnięte. Możliwości mamy jednak naprawdę sporo. Ile to chomików i świnek morskich odeszło bezproduktywnie wywołując jedynie płacz dziecka. A wystarczyło jedynie wypatroszyć i już nasz szkrab leciał by na osiedlowe boisko utopić smutki w morzu zabawy dostarczanej przez chomika nożnego. Jest też cała masa innych zwierzaków gotowych do zabawy. Oczywiście nie wszystkimi da się bawić bezproblemowo, np. taki rottweiler czy owczarek kaukaski do footballu nadaje się jak piłka lekarska, ale już sporty zimowe mogą rozwiązać nam ten problem. Dlaczego zjeżdżać z górki na nieekologicznej dętce? Dajmy drugie życie naszemu pupilowi, odmrożenia już mu nie groźne. Zdaję sobie sprawę, że nie w każdym domu gości odpowiednich rozmiarów zwierzątko. Jest cała masa ludzi hodująca rybki czy ozdobne krewetki akwariowe po 15zł sztuka. I dla nich znaleźć można wyjścia. Roadkill. Gdy tatuś zajmuje się przyklejaniem zderzaka, dzieci mogą ten czas wykorzystać na przerobienie liska czy dzika na całkiem sympatyczną zabawkę. Zamienić wypadek drogowy na okazję do gier i zabaw zespołowych. Widzę tu także wyjście dla schronisk dla zwierząt. Jest przepełnienie, zwierzaki żyją w strasznych warunkach, ludzie nie chcą ich adoptować…nie chcą adoptować, gdyż są żywe! Z takim żywym to i na spacer trzeba wychodzić, i gówna po nim sprzątać (te gówna to biorą się stąd, że nas objada), i na wakacje zabrać trzeba, bo bliższa czy dalsza rodzina ma nasz problem w dupie. Rozwiązanie samo się nasuwa…Chciałem dodać swoje trzy grosze do świątecznych rozważań o tym, że śmierć to jeszcze nie koniec. Koniec.

img_6838.jpgimg_6844.jpgimg_6856.jpgimg_6863.jpgimg_6864.jpgimg_6868.jpgimg_6872.jpgimg_6874.jpgimg_6876.jpgimg_6882.jpgimg_6883.jpgimg_6887.jpgimg_6892.jpgimg_6895.jpg

Read Full Post »

8 marca

   Międzynarodowy Dzień Kobiet w Kirgistanie obchodzony był niejako nijako. Można by powiedzieć, że raczej obchodzono go szerokim łukiem. Były plakaty, były pozdrowienia dla kobiet na telebimach, były sprzedawane kwiaty na ulicach, były serduszka w witrynach sklepowych. Bardzo podobne to wszystko do Walentynek. Brakowało klimatu na, który mógłby poczuć obcokrajowiec. Może w zakładach pracy czy zaciszach domowych było bardziej klimatycznie, ale do żadnego zakładu pracy zajrzeć nie było mi dane, podobnie jak na ognisko domowe rzucić okiem. Śmiem przypuszczać, że święto to przypomina pod pewnymi względami Boże Narodzenie u nas. Cieszymy się z kilku dni wolnych, prezentów, okazji do wypicia z rodziną. Narodziny Boga zbyt wielu chyba nie obchodzą – rodzi się co roku od ponad dwóch tysięcy lat, więc zbytnio przejmować się tym nie należy. Dzień Kobiet w Kirgistanie wydaje mi się podobnie oszukany. Kirgizi chwalą się szacunkiem jakim obdarzane są przez nich kobiety. Po kilku miesiącach spędzonych tutaj mogę powiedzieć, że podobnym szacunkiem darzą owce i inne hodowlane zwierzaki. Nie dość że szacunek mężczyzn jest dość dziwny, to jeszcze kobiety same siebie za specjalnie nie szanują. Wyczytałem, że w 2006 roku przeprowadzono badanie wśród kobiet w wieku 19-45 lat dotyczące przemocy domowej. Dwadzieścia procent uznało, że przemoc ze strony mężczyzny jest dopuszczalna, jeśli: kobieta wyjdzie z domu bez pozwolenia (20.5%), nie dba o dzieci właściwie (22.4%), wyrazi sprzeciw dowolnego rodzaju (25.6%), odmówi współżycia (9.5%), przypali jedzenie (11.3%). Wśród badanych, 38% uznało, że przemoc domowa jest raczej dopuszczalna. Może jest tak, że Dzień Kobiet przypomina trochę juwenalia. Na kilka dni kobiety dostają klucze do miasta i patriarchalne społeczeństwo odnosi się do nich z szacunkiem. Święto mija, i pozostaje czekać do przyszłego roku.

    8 marca chciałem tej sytuacji jakoś przeciwdziałać, ale krótkie przyjrzenie się skali problemu przekonało mnie, że rady nie dam. Postanowiłem więc wypić za Wasze zdrowie, moje Panie. Na tyle mogłem sobie pozwolić. Taki był początkowy zamysł – jak się w niedzielę okazało, zrobiłem coś więcej. Poszedłem niejako śladami Jezusa – umarłem za Was w sobotę, a całą niedzielę próbowałem z martwych wstać. Udało się dopiero w poniedziałek. O zmierzchu udałem się wznieść kilka toastów do rock-klubu Tequila Blues. Akurat był koncercik z okazji Dnia Kobiet, lokalne zespoły grały hity z lat 60tych a także przeróbki The White Stripes i innych z nowej fali rocka. Poskakałem więc sobie, na rozgrzewkę wypiwszy ćwiarteczkę, w przerwie na zmianę zespołu, wypiłem drugą ćwiarteczkę. Miałem już wracać do domu, ale okazało się, że wstęp jest bezpłatny, więc zostało mi 100 somów naddatku. Kupiłem więc jeszcze jedną ćwiarteczkę. Po 0.7 wypitym w ciągu 2h byłem już bardzo wesoły i skory do zabawy. Czułem jednak, że koniec moich możliwości już blisko, więc powoli zaczynałem się zbierać ku wyjściu. I wtem poznałem przy barze Alieksieja. Jak w trakcie rozmowy wyszło, skończył on kilka lat temu lokalny uniwersytet i chodził tam na zajęcia z języka polskiego prowadzone przez pewną Barbarę. Niestety, Alieksiej z lekcji tych nie wyniósł za wiele. Ale oznajmił, że pamięta jedną piosenkę, której ich Basia nauczyła. Otóż z repertuaru polskich pieśni mój nowy znajomy zapamiętał „Chryzantemy złociste”, i to wersję nieocenzurowaną (że była też ocenzurowana z ’39, uświadomiła mnie dopiero Ania). Postanowiliśmy, że zaśpiewać trzeba ją koniecznie. O suchym pysku jednak wydawać jakieś dźwięki bardzo trudno, więc kupiłem jeszcze jedną ćwiartkę. Wraz z wykonaniem owej pieśni film mi się urywa. Następne co pamiętam, to to, że budzę się w jakimś parku, w jakiś krzakach. Widzę ciemność i jest mi cholernie zimno. W celu rozgrzania się postanawiam wędrować. Zaczynam wędrować i film w tym momencie urywa się po raz drugi. Film wraca i okazuje się że wędruję z grupką bezdomnych; grzebiemy w śmietnikach, szukamy plastikowych i szklanych butelek. Żule spijają z butelek pozostałości. Chcą poczęstować, ale stwierdzam, że chyba ich pojebało, i grzecznie odmawiam. Dostałem swój worek z butelkami plastikowymi i wędrujemy do śmietnika do śmietnika węsząc za łupami. Dostaję od jednego z nich czapkę, bo nadal jest cholernie zimno. Gdy jeszcze było ciemno, dotarliśmy do punktu skupu. Byliśmy chyba pierwsi, bo otworzyło nam zaspane dziewczę, zwarzyło zawartość worków, przeliczyło butelki szklane i wypłaciło coś około 60 somów chyba, plus pół litra jakiegoś gówna imitującego alkohol. Poszliśmy do parku na odpoczynek. Oni zaczęli konsumować, a ja się zdrzemnąłem chwilkę. Po przebudzeniu dostałem kubeczek z zawartością owego płynu alkoholopodobnego. Wziąłem łyka i wyplułem to paskudztwo, wyrażając tym samym totalny disrespect dla ich stylu życia, ale być może uniknąłem przynajmniej zatrucia metanolem. Już było całkiem jasno, ptaszki ćwierkały na prawo i na lewo, więc postanowiłem, że czas się zbierać. Pożegnałem moich nowych znajomych i zbierałem się już ku drodze powrotnej, gdy żule stwierdzili, że skoro jestem obcokrajowcem, to mogę ich jakoś wspomóc. Powiedziałem, że pieniędzy im nie dam, i że takie pomysły za bardzo mi się nie podobają. Zaproponowali, że mnie przeszukają. Na szczęście gdy ja trzeźwiałem sobie w najlepsze, oni spijali się coraz bardziej. Miałem nad nimi przewagę refleksu i siły. Odepchnąłem jednego oraz wyraziłem głębokie rozgoryczenie zaistniałą sytuacją – pomagałem im butelki zbierać, a oni chcą za to jeszcze pieniążki. Jeden wrócił do picia, a drugi przeprosił, i powiedział na odchodne, że szanuje mnie jako sportowca, że on też kiedyś zajmował się fizkulturą i życzy mi wszystkiego dobrego w życiu. Obyło się bez bójki. Pozostało jeszcze tylko znaleźć drogę do akademika, gdyż na jakimś wypiździejewie cała akcja się toczyła. Napotkani ludzie skierowali mnie do głównej ulicy, następnie resztą sił doczłapałem się do akademika. Była 8.30 i rozpoczął się proces z martwych wstawania. Wziąłem prysznic, zrobiłem pranie – bycie żulem powoduje, że człowiek strasznie śmierdzi. Położyłem się spać, wstałem na obiad, nie miałem siły z łóżka wstać. Położyłem się znów, wstałem na kolację. Wypiłem herbatę, wyrzygałem ją, położyłem się spać. Zmartwychwstałem na poniedziałkowe zajęcia.

   Nie okradziono mnie, nie zgwałcono, i jeszcze pomagałem w recyclingu. Wędrowałem niczym Odyseusz. I to wszystko dla Was, drogie Panie:)

Read Full Post »

Serafimowka i inne

Dodałem opis niedzielnej wycieczki. Niby słoneczko, niby w mieście śniegu brak. Ale mimo wszystko kwalifikuje się ona jeszcze do wycieczek zimowych, i w tej sekcji ją znajdziecie.

Poza tym Międzynarodowy Dzień Kobiet się zbliża. Może się mylę, ale za zdrowie Pań alkoholu w Kirgistanie powinno zejść tyle co w Juwenalia albo Boże Narodzenie. Swoje trzy setki też dołożę. Od jutra mają zacząć miasto stroić na tą okazję, mają być wystawy, koncerty i inne atrakcje kulturalno-muzyczne. A jak przygotowania w Polsce?

Read Full Post »