Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Czerwiec 2008

Na opisanie mojego pobytu w Kirgistanie tysiąca stron by nie starczyło. Na szczęście dla lasu, umiejętności również nie starczy. W poniedziałek wsiądę do pociągu nie byle jakiego i wrócę do Polski. Wypadało by więc choć małe podsumowanie minionego roku zrobić. Nic jednak powiedzieć nie mogę. Rzecz nie w tym, że jest to tajemnicą, lecz że powiedzieć nie jestem w stanie. Rzecz nie w tym, że nie posiadam dostatecznej wiedzy, lecz że powiedzieć więcej, oznaczało by coś popsuć.  Nie mam ochoty robić podsumowania, gdyż ono wskazywało by na pewien koniec. A ja kończyć zamiaru nie mam. Nie będę się również żegnał z ludźmi. Patrząc z punktu widzenia silnego idealizmu na kwestię istnienia, mógłbym przecież w ten sposób trochę negatywnie wpłynąć na ich egzystencję. Włóczę się teraz po mieście, i do odjazdu zebrać się nie mogę. Znaków świadczących o tym, że to koniec, jest wiele, a ja zebrać się do odjazdu nie mogę. Stołówka zamknięta, liście na drzewach zaczynają powoli żółknąć i opadać, karaluchów w akademiku coraz więcej, temperatura z dnia na dzień coraz wyższa (człowiek wolniej się poci niż schnie). Poza tym na okres wakacji odłączyli akademiki od Internetu…Ehh…pozostaje wysupłać 5$, nakupić wódki na podróż, i z jedwabnego na żelazny szlak się przesiąść.

Jedną ze smutniejszych scen w literaturze światowej jest wyjście Krzysia ze Stumilowego Lasu. Pożegnanie z Kubusiem, Prosiaczkiem i innymi elementami świata naszego dzieciństwa jest prawdziwym wyciskaczem łez. Kirgistan zostawiam na jakiś czas fizycznie, lecz duchem nadal, niczym partyzant, w Stumilowym Lesie zostanę.

 

Koniec

Read Full Post »

Idiota

Niekiedy w życiu zdarzają się nam takie sytuacje, z których nie wiem jak byśmy się starali wyjść, wyjdziemy idiotą. Wczorajszego wieczora korzystając z dostępu do bieżącej wody, postanowiłem wziąć prysznic. Upały w Biszkeku całkiem silne, więc takie pomysły średnio co 10 minut mi przychodzą. Zanim przejdziemy pod prysznic, chciałbym naszkicować plan pierwszego piętra akademika. Otóż składa się ono z korytarza biegnącego przez cały budynek, i odchodzących od niego sekcji. Sekcja jest to mały korytarz, odgrodzony od głównego drzwiami, składa się z dwóch pokoi, prysznica i kibla. Na piętrze jest osiem takich sekcji. Rok akademicki już dawno zakończony i w akademiku zostały niedobitki tylko. Męskie niedobitki. Wchodzę pod prysznic w naszej męskiej sekcji. Zerkam na brodzik, a tu leży sobie zużyta podpaska… W czasach większego zapełnienia akademika wielokrotnie zwracałem uwagę debilom obok, że można wziąć prysznic tak, żeby całego korytarza nie zalać. Gorąco polecałem spłukiwanie wody w sedesie po postawieniu klocka, zwracałem uwagę, że warto nie zostawiać włączonego pieca w kuchni na noc (w tym dominował mój Japończyk). Ogólnie mówiąc, żądałem odrobiny porządku w tym kirgiskim burdelu. Prośby były proste i zrozumiałe: „wysrałeś się, to spłucz wodę”, „zalewasz znów korytarz baranie”. Lecz co zrobić w przypadku podpaski pod prysznicem? „Kurwa, zabierz swoją podpaskę spod prysznica” czy „Twoja podpaska, mimo że slim, to na pewno przez kratkę ściekową się nie przedostanie” wypowiedziane w kierunku faceta poskutkuje jedynie uznaniem nas za idiotę. Podpaska pod prysznicem jest sporym problemem, i należało by problem ten szybko rozwiązać… co zrobimy gdy zacznie pojawiać się ich więcej? Lecz jak tu zakomunikować grupie facetów żeby podpasek nie zostawiali pod prysznicem, i jednocześnie nie wyjść na idiotę?

Read Full Post »

Tygodniówka

Przedostatni tydzień mojego pobytu w Kirgistanie był czasem pożegnań. Żegnałem się z Chińczykami, żegnałem się z Kirgizami, z Rosjanami też się żegnałem. Pojechałem do Cholpon Ata, co by się z wodą pożegnać, oraz pojechałem do doliny Arashan, co by się z górami pożegnać. Nad wodą: leżenie, spacery, kąpiele w Issyk Kol. W górach: leżenie, spacery, kąpiele w gorących źródłach. Kurort Cholpon Ata mogę odradzić, kurort Bosteri mogę odradzić – lepiej znaleźć sobie małą, spokojną wioskę na południowym brzegu, i osrać bandę pijanych turystów z Kazachstanu leżących plackiem się na północy. Choć na dwa dni zatrzymać się można od biedy. Nie pojechać do Altyn Arashan – grzech najgorszy z możliwych, sama głębia piekielnych kręgów. Cisza, spokój, piękne góry, ciekawi ludzie…i świstaki. Puszyste, tłuste i przyjaźnie nastawione do ludzi świstaki. Dawno nie widziałem tak sympatycznego zwierzątka. A udało mi się do futrzaka podejść na 5 metrów i bez pośpiechu małą sesję zdjęciową zrobić. Świstak dzielnie pozował. Ehh…upał taki w Biszkeku, że pisać się nie chce więcej…wrzucam więc tylko fotki z Cholpon Ata, oraz jesiennej i letniej wycieczki do Altyn Arashan, szczegóły w kraju opowiem.

Wspomnieć należy jeszcze o meczu Rosja-Holandia na Euro 2008. Jak wiemy, Rosja wygrała. Россия вперёд! Mecz ten zakończył się o godzinie 03.15 czasu lokalnego. Przez następne pół godziny w Biszkeku strzelały petardy, szczekały psy, a wszyscy kierowcy trąbili. Nieustające klaksony przez pół godziny. Rozpad ZSRR dla wielu odbył się tylko na papierze, a nie w sercach. Wiele osób z byłych republik nadal uważa się za Sowietów, a stolicą dla nich jest Moskwa. Rajem, z którego nie wiadomo dlaczego ich wygnano. Podejrzewam, że spora część społeczeństwa Kirgistanu obudzona w środku nocy i zapytana o nazwisko swojego prezydenta, podała by Putina lub Miedwiediewa. I nie byli by to tylko Rosjanie mieszkający w Kirgistanie. Ludzie tęsknią za silnym przywódcą, a w najbliższej okolicy jedynie Nazarbajew może podpadać pod to określenie. Lecz i tak lata świetlne dzielą go od klasy wizerunku jaki zbudował sobie Putin w Centralnej Azji. Władze Rosji traktowane są często jak dobry wujek, który chciał by pomóc biednym Kirgizom, ale na przeszkodzie stoi mu niepodległość Kirgistanu i prezydent Bakijew, którego najchętniej naród obalił by w kolejnej rewolucji, ale za bardzo nie wierzy w celowość tych działań. Rosja poza ilością surowców naturalnych może i dobrymi socjologami oraz specjalistami od budowania wizerunku się poszczycić. Ehh…upał straszny, lecz na szczęście dostawy prądu już w stolicy odbywają się bez przerw, i lodówki dzielnie piwo mogą chłodzić. Czas na spacer do spożywczaka.

Read Full Post »

Na południe

Dodałem zdjęcia i opis tygodniowej wycieczki na południe Kirgistanu pod nazwaniem Due South. Nie powiem, było miło:) Warto wspomnieć, że odbędzie jutro pogrzeb Chingiza Aitmatova, wybitnego kirgiskiego pisarza. Wielka szkoda, gdyż takich ludzi Kirgizom w historii wielu się nie przytrafiło. I nie zanosi się aby ta sytuacja miała szybko się zmienić. No nic. Może się w końcu obudzą, i zdadzą sobie sprawę, że bez sprawnie działającego systemu edukacji, szybko nowy wieszcz narodowy im się nie pojawi. Pozdrowienia i do niedługiego zobaczenia w Polsce:)

Read Full Post »

Zmiany, zmiany, zmiany

Jednak jade do Kazarman. Troche poszukalem, pogadalem, i jade. Przelecz odkryta juz od miesiaca, problemow wiekszych nie ma. Rankiem lokalny koordynator CBT byl niedostepny, pod wieczor udalo sie ja odnalezc, i zorganizowala transport. Bede jechal jakas ciezarowka lub terenowka. Jeszcze nie wiadomo. Cena – 700 somow za 140km pokonywanych w ciagu 5-6 godzin. Jesli ktos ma Lonely Planet Central Asia z 2007 radze pomnozyc koszty transportu praktycznie razy dwa. Benzyna w ciagu kilku miesiecy skoczyla z 23 somow na 33. Nocleg rowniez z CBT, 350 somow z sniadaniem, w centrum, na ulicy Toktogula. Za 277 somow mozna miec jedynke w sowieckim hotelu Molmo na ulicy Lenina 17. Wybralem jednak domowa atmosfere z milutka weranda idealnie przystosowana do chlania piwa i pokojem wylozonym dywanami od podlogi do sufitu. Ulica Lenina rozpoczyna sie w miejsu tym, gdzie i poczatek swoj bierze droga do sanatorium. Hotel Molmo jest 10 minut drogi od tego miejsca. Nastepne 10 minut i jestesmy w centrum Jalal-Abad. Jest tutaj kilka kafejek internetowych, czajhany, kafiesi. Co by tu jeszcze…jest taniej niz w Biszkeku, zycie troche spokojniej, wiecej muzulmansskich kobiet ktore narzucily na siebie wszystko chyba co mialy w szafie, no i nadal jest goraco! Hazjajka pocieszala, ze w lipcu zazwyczaj jest jeszcze gorzej…

pozdrawiam

  

Read Full Post »

Kiel-tor I Sokuluk

Przeszły dwie niedzielne wycieczki. Muszę powiedzieć, że jest to bardzo dobra tradycja na ten dzień. Za cenę większej składki ku chwale Powszechnego Kościoła Katolickiego mamy cały dzień w prześlicznym miejscu. Tym razem odwiedziliśmy dolinę Kiel-Tor i jezioro Kiel-Tor w ostatnim tygodniu maja, a na Dzień Dziecka udaliśmy się do doliny rzeki Sokuluk. Zacznijmy od Kiel-Tor. Dolina ta jest wschodnią odnogą odwiedzonej już wcześniej doliny Kegeti. Co wschodnie, to i ciekawsze. Tak było i tym razem. O ile trasa po Kegeti zakończona była polaną, to marszrut po dolinie Kiel-Tor, zakończył się jeziorem Kiel-Tor. Trochę mało oryginalnie jeśli chodzi o dobór nazw, lecz ułatwia orientację. Droga średnim tempem zajmuje trzy godziny w górę, i dwie w dół. Wymarsz rozpoczynamy od miejsca, w którym kiedyś będzie stało schronisko. Pod koniec maja był tylko metalowy szkielet, a ma być oddane z początkiem czerwca. Prawdopodobnie nie będzie. Jak więc dojść do jeziora? W górę doliny, ścieżką. Koniec. Wiem że opis ten do Lonely Planet się nie nadaje, ale co tu więcej pisać. Jeśli wiesz co znaczy iść w górę, to trafisz. Jeśli do tego wiesz co to ścieżka, to sukces gwarantowany.

Jeziorko widoczne jest na zdjęciach. Linia skał i traw pozwala przypuszczać, że zmienia się dość znacząco jego głębokość w trakcie roku. Będąc więc w Kirgistanie dłużej, możemy zrobić sobie kilka wycieczek, i obserwować zmiany. Trasa do jeziorka jest bardzo prosta. Ścieżkę tą można również przebyć za pomocą konika. Wypożyczalnia koników znajduje się obok budowanego schroniska. Do Kiel-tor warto wybrać dla drzew. Drzewa są różne, i jakieś iglaste, i liściaste, małe, i duże. Naprawdę super sprawa. Niby od tak po prostu idziemy sobie lasem, lecz to tylko pozory. Tak naprawdę, jest to inny świat. Jeśli ktoś przyjeżdża świeżo z Polski, to może taki kawałek lasu go nie wzruszyć. Lecz mieszkając dłużej w Kirgistanie, zaczyna się człowiek lekko denerwować na owce i inne takie, że wyżerają wszystko co zielone ze zboczy gór. Możemy trochę odegrać się na nich, i odpłacić im pięknym za nadobne, czyli je zjeść. Są nawet smaczne. Nie rozumiem jak można żyć w kraju bez drzew. Na ten przykład, takie drzewo daje cień, a w cieniu można się położyć, w cieniu owcy to się nie uda. Po godzinie spaceru zaczynamy iść wzdłuż strumyczka. Nad strumyczkiem drzewa, w strumyczku kamienie porośnięte czymś zielonym. Bardzo ładnie. Wychodzimy na małą polankę. Jest to bardzo dobre miejsce na posiłek. Następnie przez las wchodzimy na jedną morenę, z niej widzimy drugą morenę. Wchodzimy na drugą morenę, z niej widzimy jezioro. Odpoczywamy, spacerujemy wokół jeziora. Wracamy. Prawda że nie brzmi skomplikowanie?

Celem drugiej wycieczki był wodospad w Sokuluku. Choć dokładnie nie wiem jak się nazywa to miejsce. Portier akademika mówił, że jest to Sokuluk, Michail Michailowicz że Bielogorka. Lepiej chyba posługiwać się wersją portiera, gdyż tak nazywa się rzeczka płynąca tą doliną. Bielogorka to nazwa ochothozu, czyli gospodarstwa myśliwskiego, chyba tak można to przetłumaczyć. Możemy polować na dziki, kozły górskie, i jakieś inne zwierzątka których nazw nie zapamiętałem. W sumie mamy pięć gatunków do wyboru. Nie wiem jak dostać się do tego miejsca transportem publicznym. Po drodze jest kilka miejscowości, ale nie wiem czy marszrutki tam docierają. Najlepiej dojechać do miejscowości Sokuluk, a później kombinować dalej (taksówka nie powinna być droga). Wodospad znajduje się przy samym końcu doliny, po stronie zachodniej, i jest bardzo dobrze widoczny. Gdy dysponujemy czasem i namiotem, z doliny Sokuluk możemy rozpocząć również bardzo miły dwudniowy trekking do znanej i lubianej doliny Ala-Archa. Idąc w kierunku wodospadu nasze oczy przez cały czas (niekiedy warto pod nogi spojrzeć jednak) cieszyć się mogą widokiem Czarnej Szpilki. Góra ma 4150m i do tej pory jest niezdobyta. Michail Michailowicz wybiera się na nią w tym roku z synem. Będę trzymał kciuki. Podobnie jak w Kiel-tor, gdy nie patrzymy na prześliczną górę, to możemy zerknąć sobie na drzewa. W Sokuluku znaczącą przewagę zdobyły drzewa liściaste wysokości niskiej. Spacerujemy niczym po sadzie. Jakieś kwiat te drzewka miały, lecz czy wyrośnie później z nich coś do jedzenia, nie mam pojęcia. Poza tym z roślinnością w Kirgistanie lepiej uważać. Ziemniak, jabłko, truskawka, jak najbardziej tak. Lecz z ziołami bywa już różnie. Z jednych zaparzymy sobie pyszną herbatę, a inne zafundują nam płukanie żołądka. Ładujemy się do marszrutek, a pewien starszy pan pcha się z krzaczorami metrowej wysokości. Michaił patrzy na zielsko, i pyta się, po co mu trujące rośliny. Pan się lekko zmieszał, i powiedział, że żona mu dała. Pan został odesłany na mycie rąk, gdyż przy kontak dłoni z oczyma lub jedzeniem skutkował by kontaktem z lekarzem. Jak widać, poważnym zagrożeniem w górach są też żony. Dzisiejszą wycieczkę część osób potraktowała jak żniwa. Wycinali co popadnie. A mogło się zdarzyć tak, że po nich żniwiarz by przyszedł. Myjcie więc ręce przed posiłkami, i nie żeńcie się. Kolorowe roślinki w Kirgistanie fotografujcie a nie jedzcie. Tyle dobrych rad na rzecz szczęśliwego życia.

Wodospad jest gwoździem programu, lecz warto również udać się do zachodniej dolinki, kawałeczek przed wodospadem. Droga jest jeszcze ładniejsza niż ta prowadząca do wodospadu. Taki sad na 3000m n.p.m. Klimat bardziej karpacki niż tien-szański; kwieciście, drzewiasto, zielono. W górę 2.5h, w dół 1.5h. I mamy cudowny spacer. Dolinkę kończy góra podobna do tej z Issyk-Ata, a więc bardzo ładna. Co tu się rozpisywać. Po prostu krasawica.

Chciałbym jeszcze jedną poradę przedstawić. Na czas wycieczek zmieniajcie melodię budzika. Pamiętam budzik z czasów liceum. Działał dobrze, więc jakiś czas go miałem. Naprawdę nic tak nie wkurwia człowieka jak zaczynanie dnia dźwiękiem który to rozpoczynał kilkaset gównianych poprzednich. Są książki, które mogą działać bez ich przeczytania, i nie tylko są to podręczniki do fizyki. Proust w ciekawy sposób pokazał , że dzięki smakowi, zapachowi, dźwiękowi, że dzięki magdalenkom wrócić można pamięcią do wydarzeń młodości, do chwil radosnych (między innymi). Jak mogą objawić się nam w jednej sekundzie całe lata. Taki mechanizm istnieje, warto więc sobie „naładować” jakiś budzik miłym wstawaniem. Miłe jest wstawanie na wycieczki chociażby. Nie często na wakacjach potrzebny jest budzik, lecz zmuśmy się kilka razy, i nastawmy go. Gdy wcześniej budziliśmy się nie wiadomo po co, przez budzik wracamy do przeszłości, i powstaje podkurwienie w teraźniejszości, Mając pozytywne skojarzenie z danym dźwiękiem, jest szansa że w odpowiednim momencie przypomni nam się miły dzień który był owym dźwiękiem rozpoczęty. Z drugiej strony, już po wakacjach, warto dbać o pozytywne przeżycie dnia, żeby nie spieprzyć sobie fajnie, po proustowsku, naładowanego budzika.

Wszystkim dążącym do spełnienia dziecięcych marzeń o podróżach na koniec świata, wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka.

Read Full Post »