Pobyt w Rosji daje możliwość uczestniczenia w prawdopodobnie najdłuższej majówce na świecie. Zaczynami pierwszomajowym dniem pracy a kończymy Dniem Zwycięstwa 9 mają. Plus 10 maja na leczenie kaca. Nasza majówka rozpoczęła się wyjazdem do Osetii Północnej na Dzień Pracy, a zakończy wizytą w Noworossijsku, mieście-bohaterze ZSRR, na obchodach Dnia Zwycięstwa.
Osetia. Moim skromnym zdaniem punkt obowiązkowy wizyty na Kaukazie. Rewelacyjny Władykaukaz, przepiękne góry i niezwykle bogata kultura w połączeniu ze smaczną kuchnią narodową, powodują, że można by ograniczyć swój pobyt jedynie do tej republiki.
Dojazd z Piatigorska zapewnia kilka regularnych kursów autobusowych każdego dnia. Koszt to 250 rubli. Niestety nasz Ikarus zepsuł się w Nalczyku, stolicy Kabardo-Bałkarii i przyszło nam czekać na marszrutkę. Pieniędzy za bilet nam nie zwrócono, gdyż zakupiliśmy go w kasie. Gdyby po ludzku dogadać się z kierowcą i bilet kupić u niego, takich problemów by nie było. Pozostałym pasażerom zwrócił różnicę, 150 rubli, a my owe ruble byliśmy w plecy. W oczekiwaniu na transport udaliśmy się do bazy straży granicznej położonej niedaleko dworca, aby dowiedzieć się o miejscach wchodzących w strefę przygraniczną. Jak się okazuje, jest ona dosyć odległa, obejmuje większość dolin i przełęczy Przyelbrusia a na zezwolenie od FSB przychodzi czekać obcokrajowcom do 60 dni. Ci, którzy planują przyjazd na Kaukaz, lepiej niech skontaktują się ze schroniskiem do którego się udadzą, aby oni załatwili wcześniej zezwolenie. Poza strefą przygraniczną, obowiązuje jeszcze tzw. strefa reglamentowanego przebywania obcokrajowców, która np. obejmuje prawie całą Północną Osetię, poza Biesłanem, Władykaukazem, Alagirem i Ardonem i głównymi drogami krajowymi. Przepustkę do stref reglamentowanych wydaje FSB lub FMS.
Wsiedliśmy w marszrutkę, i udaliśmy się do Władykaukazu. Marszrutka kosztuje 150rubli, i jedzie jakieś 1.5-2h. Znalezienie noclegu we Władykaukazie jest proste, albo jedziemy do hotelu i płacimy minimum 800rubli, albo szukamy babuszek i płacimy ok 250-300 rubli. Warto zapytać na dworcu kasjerek, gdyż one często wynajmują pokoje kierowcom autobusów międzymiastowych. Gdy zaś nasz budżet jest ograniczony, albo targujemy się ostro, albo jedziemy na stary dworzec, tzw. puszkiński, na ulicy Puszkina 49 i tam w hostelu dla kierowców czynnym od 18 do 8.30 płacimy 300rubli za dwuosobowy pokój. Prysznica czy wanny brak, ale jest wspólny kibel i umywalnia.
Z puszkińskiego dworca odjeżdżają autobusy do interesujących nas miejsc. Autobus do Fiagdonu (relacja do Harisdżyn) mamy o 9.30, 14.20 i 18.30. Bilet kosztuje 41 rubli i jedziemy za tą kwotę 1.5h. Po drodze mijamy pomnik „7 żurawi” na cześć rodziny, która w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej straciła 7 synów. Wysiadamy 4km przed Fiagdonem, w miejscowości Dziwgis, aby zobaczyć najstarszą cerkiew w Osetii im. Świętego Jerzego, pochodzącą z końca XII wieku. W wiosce tej mieści się również warownia w skale, mogąca pomieścić do 300 żołnierzy, która strzegła dostępu do dalszej części doliny, jako że jest to jej najwęższe miejsce. W Dziwgisie zatrzymał się pochód wojsk Tamerlana. Mimo kilku dni oblężenia, nie udało im się przedostać dalej. W cerkwi spotkaliśmy jej opiekuna, który poczęstował nas wódką oraz, jako że nie było zagryzki, osetyńśkim piwem. Piwo to z koloru przypomina guinnessa, ze smaku kwas z dodatkiem miodu. Zostaliśmy zaproszeni na 18 czerwca, gdyż wtedy ma miejsce jedno ze świą patrona Osetii, pielgrzymów, kowali, żołnierzy oraz innych skautów, czyli św. Jerzego. Podczas obchodów zarzynane są barany, warzone piwo, pieczone osetyńskie placki, rozlewana wódka i inne atrakcje. Postaram się wybrać w tym okresie do Osetii, i innym też polecam, choć warto zachować ostrożność pewną. Osetyjczycy są niezwykle gościnni, i na wspólne picie wódki zapraszają bez chwili zastanowienia. Jest jednak wśród młodzieży taka tradycja, świadcząca o gościnności. Otóż, tak jak i na naszych wiejskich dyskotekach, przeważnie spotkanie kończy się bijatyką. Jednak Osetyjczycy to naród stary, o wysokiej kulturze i poszanowaniu przybysza, więc gość dostaje prawo wybrania sobie przeciwnika. Ot po prostu siedzimy sobie, i w pewnym momencie starszy przy stole pyta nas, z kim chcielibyśmy się napierdalać. A przed nami grupa młodzieńców, wszyscy wysportowani (przed każdym domem w górach obowiązkowo drążek do podciągania) i z niecierpliwością czekają na twoją decyzję. Wybieramy jednego, najczęściej dostajemy wpierdol i wracamy do stołu aby wypić za naszą odwagę, bo w końcu się zdecydowaliśmy na ten desperacki krok i kolejka nam się należy. Poza tym trzeba zdezynfekować pękniętą wargę. Niestety nie pamiętam nazwy miejscowości, ale jest w Osetii takie miejsce, które szczyci się największą na świecie ilością olimpijczyków przypadającą na jednego mieszkańca. Ma się rozumieć nie są to curlingowcy, lecz sztangiści, zapaśnicy itp. Postaram się popytać znajomych, co by ci którym wspinaczka czy narty na Kaukazie nie wystarczają, mogli zaznać czegoś bardziej ekstremalnego.
Po Dziwgisie pospacerowaliśmy do Fiagdonu. Po drodze mijamy pierwszy na świecie pomnik Lenina i jeden z wielu w Osetii pomników Stalina. Jest tam kilka sklepików w których można znaleźć informacje o noclegu, jest piekarnia osetyńskich placków, biblioteka, której pracownica jednocześnie dorabia jako przewodnik i może zabrać nas do najwyższego wodospadu w Europie (od końca czerwca do połowy sierpnia, strefa przygraniczna). Na wzgórzu położonym powyżej Fiagdonu znajduje się najbardziej urokliwy aul (wioska) Kaukazu, Cmyti. Spacer do niego zajmuje pół godziny, a spędzić w nim chciało by dużo więcej. W górę rzeki Fiagdon znajduje się kolejna wioska, w której znajdziemy nowo pobudowany klasztor i cerkiew z końca XIX wieku. Czekamy na jedyny autobus jadący do Dżimury przez Dargaws, który zatrzymuje się w centrum Fiagdonu o 18.00. Za 10 rubli kierowca podwozi nas do Dargawsu, drogą przez przełęcz na wysokości 1800mnpm, historycznego miejsca o światowej sławie (choć zapewne nikt z was o nim nie słyszał…). Znajduje się tam „miasteczko martwych”, czyli kilkadziesiąt grobowców z kamienia wzniesionych w charakterystycznym dla nekropoli Osetii stylu. Dobrze przed wejściem na jego teren jest zapytać się któregoś ze starszych mieszkańców o zgodę. Niby nie trzeba, ale przy okazji można nieraz wysłuchać ciekawej opowieści. „Miasteczko martwych” powstało gdy w Osetii szalała dżuma czy inna cholera. Zarażeni ludzie wiedzieli, że umrą więc całymi rodzinami przenosili się do „miasteczka martwych”. Wchodzili do grobowców zabierając ze sobą tyle jedzenia, aby starczyło do śmierci oraz instrumenty muzyczne. Następnie wejście było zamurowywane, a zostawiano jedynie małe okienko dla dostępu powietrza. Mieszkaniec Dargawsu opowiadał nam, jakie uczucia musiały targać jego przodków, gdy słońce zachodziło nad doliną, a z „miasteczka martwych” dochodziła muzyka z kilkudziesięciu zamurowanych grobowców a wraz z upływem czasu coraz mniej instrumentów grało w tej specyficznej orkiestrze. Nocleg w Dargawsie znaleźliśmy w bazie turystycznej „Kahtisar” położonej w dół doliny zakończonej małą zaporą rzeczną, w odległości 5km od Dargawsu. Baza rozpoczyna swoją działalność 20 czerwca, lecz mieliśmy szczęście, gdyż teraz spali w niej robotnicy budujący daczę dla jednego z ministrów Osetii. Gospodarz zdziwiony nieco naszą obecnością, wziął łom, otworzył zabite gwoździami drzwi do jednego z domków, poczęstował mlekiem i chlebem (nie zdążyliśmy do dargawskiego spożywczaka) i za darmo pozwolił się przespać. Baza jest typu „letniego”, co przy nocnych przymrozkach dało o sobie znać. Jak poinformowali nas lokalni mieszkańcy, zima w tym roku była wyjątkowo sroga. W poprzednich latach ziemniaki i kapustę sadzili już w marcu, a tu początek maja i nici z działkowania. Tak samo góry jeszcze ośnieżone, a zazwyczaj już trawa się zieleniła na nich. Wstaliśmy przed siódmą, jako że z powrotem w stronę Władykaukazu jedzie tylko jeden autobus o godzinie 9.00 z centrum Dargawsu. Po drodze ze schroniska warto zajść do ruin fortyfikacji strzegącej dawniej wejście do doliny. W Dargawsie również jest kilka wież strażniczych, w tym jedna wysoka na 15 metrów. Zgodnie z tradycją, każda rodzina powinna postawić wieżę, a czym bogatsza rodzina, tym wieża powinna być wyższa. Wieże niczego już nie strzegą, lecz wieży strzegą całkiem spore psy, jako że wokół wież znajdują się normalne gospodarstwa rolne. Poza tym w Dargawsie znajdziemy pomnik Stalina, pocztę, sklepik otwierany o 11.00 i piekarnię.
W czwartek wyjechaliśmy z Piatigorska, w piątek rano z Władykaukazu, do Władykaukazu wróciliśmy w sobotę, do Piatigorska w niedzielę rano. A to udało się nam zobaczyć:
Dodaj komentarz