Ot taka niedzielna wycieczka się nam trafiła. Koleżanki z Chin niedługo odlatują, i przyszło spędzić trochę czasu na łonie natury w ramach pożegnania. W Archyzie byłem już podczas pory jesiennej i zimowej, teraz przyszedł czas na wiosenno-letnią wizytę. Gdy rodzina na Kaukaz się zjedzie, jeszcze raz odwiedzę to miejsce. Chyba tyle razy w Zakopanem nie byłem. Średniowieczne świątynie chrześcijańskie już widziałem, teraz przyszła pora na obserwatorium astronomiczne. Jedno z największych w Rosji, położone na wysokości 2100, od kilkunastu lat średnicą 6m swojego lustra oddaje palmę pierwszeństwa innym obiektom badań astronomicznych, lecz i tak jego możliwości są na tyle duże, żeby szkolić młodych rosyjskich naukowców. Samo obserwatorium jakiegoś porażającego wrażenia nie robi, ale za to droga do niego o długości 17km, prowadząca z wysokości 1100 na 2100 z liczbą prawie 100 zakrętów i kierowcą wycieczki cieszącym się z nowego chińskiego autobusu i pragnącym poznać na ile hamulcom może zaufać, wrażenie już robią. Zresztą kierowca był pozytywną postacią tego wyjazdu nie tylko ze względu na zamiłowanie do sportowej jazdy, lecz również biorąc pod uwagę jego gościnność. Pogoda z rana nie dopisywała, i kilka osób narzekało na ziąb. Gdy mieliśmy toaletowy postój, nasz szofer pobiegł do sklepiku, kupił butelkę koniaku, plastikowe kubeczki, i chętnym w autobusie serwował coś na rozgrzewkę. Zimno mi nie było, ale kto wie jakie nowe bakterie w Karaczajo-Czerkiesji mogą zaatakować, więc profilaktycznie skorzystałem z oferty. Okazało się to słuszną decyzją, gdyż już prawie na sam koniec spotkała nas nawałnica. Co prawda i tak siedziałem w kafuszce i czekałem aż przestanie padać, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże.
A w następnym odcinku, Czeczenia i krótka wyprawa do Groznego.
Dobrze, że Tony’ego wreszcie przewietrzyliście. Widać, że mu się podobała ta wycieczka.